poniedziałek, 25 stycznia 2016

Sorry Mała, rewolucji nie będzie!



Jakiś czas temu, na pewnym blogu, trafiłam na analizę sytuacji życiowej mieszkańców państw, które produkują tanią odzież dla tak zwanych sieciówek.
Autorka materiału opisuje rzeczywistość, w której ludzie nie mają NIC.
Domów.
Ubrań.
Butów.
Edukacji.
Umiejętności czytania.
Możliwości.
Brak możliwości spowodowanych, między innymi, analfabetyzmem.
Może „wyjaśnię” to w ten sposób
„Spróbuj to sobie na chwilę wyobrazić: niepiśmienność to taka sytuacja, w której przez całe życie nie jesteś w stanie zrobić jednej notatki, przeczytać jednego kierunkowskazu, wykręcić jednego numeru telefonu. Żadnej karteczki z listą zakupów, żadnej możliwości przeczytania umowy. Posługujesz się tylko własną pamięcią. Twoi rodzice najprawdopodobniej również byli niepiśmienni, przekazali ci więc tylko to, co sami pamiętali. Twoja wiedza o świecie ogranicza się do tego, co tu i teraz (oraz sfery mitycznej). Wiesz, że za pieniądze kupuje się jedzenie, że jak ziarno się zasadzi, najpewniej coś wyrośnie. Wiesz, że gdzieś może być lepszy świat, że jak dziecko wyślesz do szkoły, to może jemu będzie lepiej, może dostanie lepszą pracę. Ale nie potrafisz tych marzeń dokładnie określić, umiejscowić w czasie i przestrzeni, nie wiesz, jak wybrać szkołę, ani na czym miałaby polegać ta lepsza praca. „Lepiej” jest nieokreślonym mitem. Na marginesie, nie masz telewizora, a mieszkasz w namiocie.”
Niektórzy z nas do dyspozycji mają tylko pamięć. Umysł takiej osoby kształtowany jest tylko i wyłącznie przez otaczającą rzeczywistość, która od pokoleń pozostaje właściwie niezmienna w kwestii jakości życia.  
Oznacza to, że …
Oznacza to wszystko to, co napisała Martyna –autorka powyższego wyjaśnienia. Niezwykle głęboka analiza tego, co dla większości z nas jest słowem, określającym nieumiejętność czytania, sprawiła, że zupełnie inaczej spojrzałam na kwestię wykorzystania umiejętności czytania.
Po raz pierwszy w życiu dotarło do mnie, jak bardzo różnią się światy ludzi umiejących czytać od tych, którzy takowej umiejętności nie posiadają.
Na naszym polskim podwórku często słyszymy o innych formach analfabetyzmu- analfabetyzmie wtórnym i funkcjonalnym. Patrzę na literki tworzące słowa kolejnych czytanych  zdań … i mam poważny problem.  Nie rozumiem treści.
Nie potrafię wypowiedzieć się pisemnie.
Czytany tekst nie prowadzi do dodatkowych przemyśleń ani skojarzeń. Raczej do paniki.
Dla wtórnego analfabety za słowami na kartce nie istnieje żadna idea, na odkrycie nie czeka też żaden fantastyczny świat, nie czekają żadni przyjaciele czy wrogowie.
Moim zdaniem, świat osób nie potrafiących w ogóle czytać od świata wtórnych (i funkcjonalnych) analfabetów różni tylko ilość lat spędzonych w szkole. Jest to oczywiście dość duże uproszczenie, ale faktem jest, że zarówno z jednymi, jak i drugimi nie przeprowadzi się łatwo dyskusji opartej na krytycznej analizie tekstu.
Zresztą nie tylko tekstu. Psycholog społeczny, profesor Janusz Czapiński, określa polskie społeczeństwo mianem „społeczeństwa gadanego”. GADANEGO! Nawet nie mówionego. Nie czytamy, tylko gadamy i w ten sposób zdobywamy wiedzę.
Może nie było by to aż takie złe, gdyby nie historia.
Niektórzy twierdzą, że historia lubi się powtarzać. Abstrahując od tego, co czasem nazywam zwykłą złośliwością losu, pozwolę sobie zauważyć, że owszem- historia lubi się powtarzać.
Szczególnie dla analfabetów.
Wiedza gadana Edukowanie się niemalże tylko i wyłącznie w oparciu o przekaz ustny to za mało. Za mało dla każdego. Cierpi na tym jednostka i społeczeństwo.
W Polsce istnieje coś takiego, jak obowiązek szkolny. Nauka czytania, pisania i liczenia jest obligatoryjna. Tylko tyle i aż tyle.
Za zjawisko wtórnego analfabetyzmu wini się przede wszystkim system edukacyjny.
Bo przestarzały.
Bo nie nastawiony na rozwój.
Bo nie uczy samodzielności.
Fakt. Na etapie edukacji obowiązkowej w naszym kraju nie stawia się na rozwój, samodzielne myślenie, czy chociażby wolność wypowiedzi. Testy, wiersze na pamięć i słynne pytanie „ co autor miał na myśli?” nadal mają się dobrze i raczej  nic nie zapowiada zmian w tej kwestii.
A co ze światem poza szkołą?
A, tak- społeczeństwo gadane. Szkoła skutecznie zniechęciła do wykraczania poza przyjęte ramy, a na codzień większości z nas brak wzorców niesztampowego myślenia. Czasami jakiegokolwiek myślenia ściśle nie powiązanego z bieżącym życiem. A samemu ciężko się zebrać. Wsparcie zawsze mile widziane, choć najlepiej, żeby pozostawało na naszym poziomie. Tyle tylko, że w takim przypadku ciężko o nauczenie się czegoś nowego.
Co się dzieje, gdy jednak trafi się nam ktoś, kto potrafi wyciągnąć wniosku z tego, co czyta widzi i słyszy? No cóż- ciężki jego los, jak ostatnio naocznie się przekonałam. Tocząca się w zasięgu mojego słuchu rozmowa w pewnym momencie przeistoczyła się w jednostronną pyskówkę, w której człowiek nie zgadzający się ze zdaniem współrozmówców został dosłownie zakrzyczany i wielokrotnie określony jako głupio-mądry filozof, czy też po prostu głupi nie mający pojęcia o prawdziwym życiu.
Moim zdaniem ‘’głupi” postawił ‘’mądrych” w sytuacji bardzo niezręcznej- obnażył płytkość ich myślenia oraz nieracjonalność użytych argumentów. Argumentów zbudowanych zgodnie z dwiema zasadami „bo zawsze tak było” i „bo wszyscy tak mówią”.
Powalająca logika i intelektualna głębia.
Nie pierwszy raz byłam świadkiem takiej rozmowy. Za każdym razem widać jednak, że ludzie za mało wysiłku wkładają w zrozumienie przekazywanej im treści. Na wszelką odmienność reagują krzykiem i urażona dumą osobistą. Nawet nie starają się postarać zrozumieć.
Wysiłek intelektualny jest obcy sporej części polskiego społeczeństwa. Z samego faktu urodzenia się w kręgu kultury Zachodniej mamy możliwości, których istnieniu uporczywie zaprzeczamy.
Świat nie zniknie tylko dlatego, że zamkniemy oczy.
To, że wszyscy tak twierdzą, nie znaczy, że jest to prawdą. Wspomnijmy Krzysztofa Kolumba, Galileusza czy Giordano Bruno. Każdy z nich miał poglądy niezgodne z ówczesnym sposobem myślenia, które wynikały z wysiłku włożonego w zdobycie odpowiedniej wiedzy. Można by powiedzieć, że każdy z nich był ‘’głupi’’. I jako ‘’głupcy’’ mieli rację. ‘’Głupi’’ zadali sobie trud zdobycia wiedzy, jej przeanalizowania i poddania krytycznemu osądowi.
Wykorzystali możliwości, które dał im los. I szczerze wątpię, by było im łatwo zdobyć tę wiedzę,  nawet pomimo faktu urodzenia się w rodzinie na tyle bogatej, by stać ją było na wydatki związane z edukacją.
Wracając do zakrzyczanego ‘’głupiego’’- miał na tyle inteligencji i wiedzy, by zakończyć rozmowę prostym stwierdzeniem
„Jeżeli bym się z Wami zgodził, wszyscy bylibyśmy w błędzie.”
Miny pozostałych osób – bezcenne, jak to mówią. Jestem ciekawa, czy którakolwiek z tych osób po powrocie do domu zadała sobie trud weryfikacji swojej wiedzy.
Mentalnie, świat ludzi, których rozmowę przytoczyłam nie różni się zbytnio od świata ludzi nie potrafiących ani czytać ani pisać. W obydwu przypadkach życie jest trudne, a szanse na zmiany niewielkie. Jedni tych szans praktycznie nie mają. Drudzy dobrowolnie się ich wyrzekają i twierdzą, że nie mają.
Po prostu -historia lubi się powtarzać.
A powtarza się, bo może.
Bo my na to pozwalamy.
I jeszcze raz Ultra (jak dla mnie nie tylko o niepiśmiennych)
Zorganizowanie tych ludzi [niepiśmiennych] jest właściwie niemożliwe (jak? Historyjki obrazkowe? Kazania objazdowe? Bibliae pauperum? Byli tacy, co próbowali, zapomnieli tylko, że sekwencję obrazków niekoniecznie trzeba „odczytywać” od prawej do lewej. A już na pewno nie, kiedy się jest w Azji). A póki sami nie stawiają oporu wyzyskowi, wszelka pomoc z zewnątrz skazana jest na niepowodzenie.
Właśnie dlatego żadnej rewolucji nie będzie.
Sorry, Mała!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz