czwartek, 14 lutego 2013

Pierwsze koty za płoty, czyli próba podsumowania nr 1



Dziś obudziłam się przed budzikiem. W moim przypadku jest to fakt godny odnotowania. Osobiście uważam się za nocnego marka, a moja optymalna godzina na rozpoczęcie nowego dnia to dziewiąta. Stąd moja radość. Dodam jeszcze, że budzi był ustawiony na 7.05 oraz, że poszłam spać … dzisiaj. 

Poranne wstawanie, bo nie o pobudkę tak naprawdę chodzi, lecz o opuszczenie łóżka, nie znajduje się na liście moich noworocznych postanowień. Jak wspomniałam ostatnio pracowałam w systemie trzyzmianowym, więc ważniejsza była ilość snu. Pilnowałam, by spać „przepisową” ilość godzin na dobę, ponieważ skutki niewyspania w moim przypadku oznaczają przeistoczenie się w Miss Hyde (ewentualnie wpadanie na ściany, problemy ze zmieszczeniem się w szeroko otwartych drzwiach i takie tam). 

Teraz jednak jestem w domu (drugi tydzień) i, żeby nie popaść w przesadę, o którą łatwo, korzystam z budzika. Staram się nie odwyknąć od normalnego funkcjonowania, a także wykorzystać wolny czas do maksimum. 

I to prowadzi do części głównej. Po sześciu tygodniach postanowiłam, że czas się skontrolować. 

Po kolei- pisanie. Właściwie szybkość pisania- zaczęłam od 126 znaków na minutę. Ostatnia kontrola pokazała 131 (ten sam tekst). Korzystam ze strony PisanieBezwzrokowe.pl ze względu na system ocen i sugestii oraz możliwość kontrolowania postępów. 

Szczerze- nie cierpię tych ćwiczeń. Po tylu latach mam już swoje nawyki. Nie przekładają się one jednak na wyniki- najlepsza ocena, jaką otrzymałam to DWA. Zdaję sobie sprawę, że (na przykład) pisząc tego posta piszę znacznie szybciej, niż w trakcie ćwiczeń, ALE patrzę na klawiaturę, często widzę czerwone podkreślenia(oczywiście, jak już zerknę na ekran) - dotyczy to szczególnie polskich znaków. Oznacza to, że tracę czas na najeżdżanie kursorem, klikanie i poprawianie błędu. Dlatego ćwiczę, choć jest to żmudne i denerwujące, ponieważ otrzymuję kary za popełnione błędy, oraz- i to boli- wcale tak dobrze nie znam układu klawiatury. Pomijam milczeniem nawyki tak zwanego „palcowania”. Choć nie- MAŁY PALEC JEST ZA KRÓTKI, BY GO UŻYWAĆ DO STUKANIA W KLAWIATURĘ!!!

Dalej- ćwiczenia fizyczne.  
Mój punkt wyjścia
- pompki- 4
- przysiady- 10
- podciąganie- 1 (istnieje tego naukowe wyjaśnienie)
- plank (dla tego ćwiczenia nie znalazłam polskiego tłumaczenia, a i nie pamiętam go ze szkoły) - 40 s.

Korzystając ze wskazówek zawartych w Primal Blueprint Fitness dobrałam poziom ćwiczeń odpowiedni dla mojej kondycji. I ćwiczę. Żadne wielkie postępy nie są na razie odnotowane, ale tematem moich ćwiczeń zajmę się osobno. Dodam tylko, że te ćwiczenia przychodzą mi znacznie łatwiej i sprawiają więcej frajdy, niż wspomniane wcześniej. 

Angielski, czyli gorzkawa pigułka. Test służący wstępnemu rozpoznaniu określił mój poziom znajomości na PET. Buu… myślałam, że choćby słabe, ale FCE. Ten jednak poziom został wskazany, jako możliwy do osiągnięcia, jeżeli wezmę się za naukę. Nie jest to wielki problem, ponieważ lubię ten język, a ponadto wiadomo- lingua franca.  

Francuski/hiszpański. Francuskiego uczyłam się w szkole średniej i polubiłam ten język. Przyznam jednak, że później nie mając sposobności do wykorzystywania tej umiejętności nie czułam motywacji do dalszej nauki, czy chociażby powtórek. Dziś nadal sporo rozumiem, ale z odpowiedzeniem miałabym gigantyczny problem. Warto, by sięgnąć po zestaw do odkurzania języka, ale tu pojawia się problem.
Ostatnio, no może nie tak ostatnio, szukając po Internecie stron wspomagających odkurzania francuskiego natrafiłam na informację o darmowym kursie hiszpańskiego (online), który przerabia materiał na poziomie pierwszego roku college. Po błyskawicznej analizie zapisałam się i od niespełna miesiąca uczę się hiszpańskiego. Korzystam z okazji –darmowa nauka języka w zorganizowany sposób.
Francuski nadal się kurzy. 

I w końcu sprawa najważniejsza- Pajacyk. W ramach noworocznego postanowienia, klikam codziennie. A ostatnio rozszerzyłam nawet zakres swojej działalności i klikam przez stronę Poomoc.pl. Dzięki niej mam możliwość wsparcia innych akcji.  

Jako, że jest to rok kontroli śledzę swoje postępy. Nie użyłam jednak statystyk, ponieważ część stycznia poświęciłam także na retrospekcje oraz poszukiwanie skutecznego sposobu kontroli. Okazało się to wyczerpujące emocjonalnie, o czym pisałam, ale też i sporym wyzwaniem zwłaszcza w kwestii wyboru sposobu kontroli, ale o tym też pisałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz